Można powiedzieć, że w hali przy Startowej 13 udało się w poniedziałkowy wieczór wszystko, oprócz osiągnięcia korzystnego rezultatu. Wypełniona po brzegi hala, świetna gra obu zespołów, mnóstwo emocji i kwintesencja gry czyli bramki. Niestety o dwie więcej strzelili goście i to oni po końcowym gwizdku arbitrów cieszyli się ze zdobycia trzech punktów.
Od pierwszych minut rekordziści szukali szansy przede wszystkim w szybkim kontrataku, natomiast rywale próbowali często strzałów z dystansu. Można rzec - każdy postawił na swoim. W 6 minucie „książkowy” kontratak w wykonaniu Piotra Szymury i Rafała Franza zakończył się celnym strzałem tego drugiego. W odpowiedzi, po upływie trzech kolejnych minut, z 15 metrów uderzył Oleksandr Bondar i Bartłomiej Nawrat skapitulował w tym meczu po raz pierwszy. Drugi i ostatni raz w tym spotkaniu biało-zieloni wyszli na prowadzenie na początku 16 minuty – tym razem dwójkowa akcja Kamila Kmiecikai Dmytro Kameko, który wyłożył piłkę koledze przed pustą bramkę. Wyrównująca bramka, strzelona przezWisłęna 30 sekund przed zejściem zespołów na przerwę, była niewątpliwie ozdobą tego pojedynku.Paweł Budniakpopisał się przewrotką w polu karnym i do przerwy sprawiedliwy z przebiegu gry remis.
Po zmianie stron kilka bardzo dobrych minut w wykonaniu bielszczan, zakończonych... golem dla wiślaków. Strzał Bondara z daleka, Nawrat odbija piłkę przed siebie, a Piotr Morawski z bliska umieszcza ją w bramce. Tym razem po raz pierwsi to zawodnicy Rekordu musieli „gonić” wynik i po kilku minutach świetna szarża i zagranie Wojciecha Łysonia, a Kamil Dworzecki nie zdołał opanować piłki, która po jego rękach wpadła do siatki.
O końcowym rezultacie, jak się później okazało, zadecydowała jedna minuta, w ciągu której krakowianie zdobyli dwa gole, odskakując na dystans, którego gospodarze nie byli już w stanie zniwelować. W końcowych minutach trener Adam Kryger wycofał bramkarza, ale ten manewr przyniósł tylko trafienie Radka Polaska. Szans na kolejne gole nie brakowało, w ostatniej minucie gości uratował słupek po strzale Polaska, minimalnie przestrzelił Łukasz Biel, a przy strzale głową Szymury ładną paradą popisał się Dworzecki.
Spotkanie zakończone naszą porażką, choć to jedno z tych, po którym trudno mieć do drużyny pretensje, bo na pewno nie odstawała od rywali. Mecz rozstrzygnęły pojedyncze błędy rekordzistów,oraz świetna skuteczność krakowian - ze szczególnym uwzględnieniem tej Oleksandra Bondara. Tego ostatniego elementu zabrakło naszej drużynie pod bramką Dworzeckiego, a że w futsalu wygrywa ten kto więcej bramek strzeli, to wynik końcowy jest taki a nie inny.