Jechaliśmy do Mielca w bojowych nastrojach. Chcieliśmy udowodnić, że kilka słabszych wyników w tej rundzie to już przeszłość. Teraz do dobrej gry, chcemy dorzucać zwycięstwa.
Od pierwszej minuty zaatakowaliśmy rywali. Stwarzaliśmy sobie jedną akcję za drugą. Funkcjonowało wszystko poza skutecznością. Nasza indolencja strzelecka była wręcz porażająca. Na trybunach słychać było liczenie "szósta, siódma, ósma stuprocentowa sytuacja". Ktoś wymyślił, że za dziesiątym razem musi wpaść ... i wpadło. Tyle, że ta dziesiąta sytuacja była w tym meczu dla gospodarzy, którzy wykorzystali ją z zimną krwią. Wyprowadzaliśmy akcję lewą stroną, straciliśmy piłkę, poszła szybka kontra i dostajemy bramkę do szatni.
W tym momencie dają znać o sobie demony, które nawiedzają nas od początku sezonu. Przypominają się te mecze w których traciliśmy punkty w tragikomicznych wręcz warunkach - dominując, prowadząc grę, przez większość czasu nie dając rywalowi szans na przedstawienie swoich argumentów. Potem wystarczył słabszy moment... i strata goli na wagę punktów stawała się faktem. Tak był z Siarką, Polonią i Ekoball-em.
Na szczęście, tym razem odrobiliśmy lekcję. Wychodzimy po przerwie z przeświadczeniem, że możemy tą stratę odrobić z nawiązką. I choć druga polowa zaczyna się bardzo groźną sytuacją dla rywali, to już później z każdą minutą osiągamy coraz większą przewagę.
Najpierw wyrównujemy za sprawą "Kondiego" po bardzo ładnej akcji całego zespołu. Później mamy jeszcze kilka "setek", żeby wreszcie po strzale "Urbiego" objąć upragnione prowadzenie. Dowozimy ten wynik do końca i możemy się cieszyć z jak najbardziej zasłużonego zwycięstwa.
Gra w naszym wykonaniu wyglądała dobrze, a momentami bardzo dobrze. Jeśli poprawimy skuteczność (drugiego takiego meczu raczej już nie będzie) to możemy patrzeć z optymizmem w przyszłość.
ZAWODNIK MECZU - CZEREPAK WIKTOR