Zła seria Bodzosa trwa. Dziś nasza drużyna zanotowała już trzeci remis z rzędu ipo raz kolejny z niżej notowanym rywalem. Sam mecz miał wprost niewiarygodny przebieg, ale po kolei...
Graliśmy dzisiaj bez naszego ważnych ogniw, nieobecnychGrześka Domka i Michała Galasa.Rozpoczęliśmy jednak przyzwoicie i już po pierwszych 15 minutach powinniśmy prowadzić 2:0. Tak się jednak nie stało, gdyż nasi zawodnicy zmarnowali dwie stuprocentowe sytuacje. Najlepszą miał Rafał Galas, jednak jednak stojąc tyłem do pustejbramki trafił w słupek. Gracze z Żyrakowa postawili na grędługimi piłkami z kontrataku i własnie jeden z nich, w 20 minucie meczu, przyniósł im gola. Błądnaszych obrońców wykorzystał napastnik i uprzedzając ich, wychodząc na czystą pozycję, posłał piłkę do bramki obok bezradnie interweniującego Piotrka Mirusa. Do końca pierwszej części gra wyglądała tak samo - my konstruowaliśmy akcje, a rywale kontrowali. Wyraźnie jednak brakowało pomysłu na wykończenie, brakowało strzałów z dystansu. Kiedy wreszcie pięknie uderzył Witek Wal, interweniował bramkarz Żyrakowa. Ten sam zawodnik zdobył w pierwszej połowie gola dla naszej drużyny, jednak ten nie został uznany, gdyż sędzia 'zaspał',nie zauważającże rywale rozpoczęli już grę po rzucie wolnym we własnym polu karnym(atakowani przez naszego napastnika udawali, że jeszcze nie rozpoczęli...). Efektem tego zamiast bramki skończyło się na upomnieniu dla Wala.
Po zmianie stron rozpoczął się dramat naszego zespołu. W ciągu 20 minut straciliśmy 2 bramki. Najpierw, po fatalnym błędzie Kuby Szewczyka,gospodarzy na prowadzenie wyprowadziłaperfekcyjna'podcinka' ichzawodnika, zaś w kolejnej akcji po strzalejednego z ich pomocników, piłka odbiła się niefortunnie odnaszegoobrońcy, trafiając prosto pod nogi napastnika, któremu nie pozostało nic innego, jak strzelić na 3:0. Gospodarze mogli jeszcze podwyższyć, jednak po strzale z dystansu piękną paradą popisał się Piotrek Mirus. Kiedy zdawało się, że jest już 'po meczu', w 80 minucieRafał Galas zrehabilitował się za sytuację z pierwszej połowy i wykorzystując błąd bramkarza,dosyć szczęśliwym strzałemzdobył bramkę kontaktową. W tejże chwili przez naszą drużynę zostało rzucone wszystko na jedną szalę. W 86 minucie drugie trafienie zaliczył Rafał Galas. Od tego momentu była to już szaleńcza pogoń za odrobieniem strat i udało się to już 4 minuty później. Z dystansu idealnie przymierzył ponownie Rafał Galas doprowadzając do remisu. Żeby tego było mało w doliczonym czasie gry Rafał strzelił czwartą bramkę, ale sędzia dopatrzył się spalonego (po raz kolejny nie wiadomo skąd?) zabierając nam w ten sposób zwycięstwo i pozostawiając jedynie (albo aż?)z remisem.
Trzeba przyznać, że kolejna strata punktów nie wpływa dobrze na sytuację w tabeli, gdzie spadliśmy po tej kolejce na 3 miejsce. Widać, że ewidentnie drużynę dopadł jakiś 'zastój' formy i trzeba się jak najszybciej odblokować, bo wchodzimy właśnie w decydującą fazę rozgrywek. Pozytywne jest to, że potrafiliśmy się podnieść i odrobić stratęw ciągu zaledwie10 minut, a gdyby nie sędziowie udałoby się wyjść nawet na prowadzenie. Z przebiegu meczu jednak gospodarze zasłużyli na remis, a my zapominamy jak najszybciej o tym spotkaniu i przygotowujemy się już do kolejnego. Walka! Walka! Walka!
Warto wspomnieć, że oprócz naszych wiernych kibiców, oraz 'FanClubu Juryka',którzy podążają za nami w każdy weekend, na spotkaniu pojawił się nasz niegdyś bramkarz Damian Stalec. Zasiadł jednak tylko na trybunach (albo stał), gdyż jak mówił: kontrakt, który obowiązuje go w Anglii, nie pozwalamu na występ w tym meczu. Jak było naprawdę? Hm...