Start Krasnystaw aspirujący do czwartej ligi i główny faworyt chełmskiej okręgówki musiał się sporo napocić, by ograć beniaminka z Różanki. Do przerwy zanosiło się nawet na niespodziankę. SPS EKO Różanka potwierdziła w niedzielę w Krasnymstawie, że jest drużyną groźną i nikt nie może jej lekceważyć.
– Przy odrobinie szczęścia mogliśmy tu nawet wygrać – mówiAndrzej Łągwa, trener SPS EKO. – Niestety w kilku sytuacjach zabrakło nam zimnej krwi pod bramką rywala – dodaje. Już na początku mogło być 1:0 dla gości, a na listę strzelców mógł się wpisać były piłkarz StartuSkorupski. Po jego strzale piłka o centymetry minęła bramkęKowińskiego. W 14 min. kibice Startu przecierali oczy ze zdumienia. Pięknym strzałem z rzutu wolnego popisał sięKuczyńskii zespół z Różanki objął prowadzenie. Start atakował, ale dobrych okazji na wyrównanie nie wykorzystaliSadowskiiSzponar. W końcu w 43 min. Szponar dośrodkował futbolówkę ze skrzydła iSobówstrzałem głową wyrównał. Gdy wydawało się, że przed przerwą wynik się nie zmieni, zamieszanie pod bramką Startu wykorzystał Skorupski, który z bliska pokonał Kowińskiego. – Choć przegrywaliśmy, w przerwie meczu nikt nie panikował. Wierzyliśmy we własne umiejętności i w to, że uda się wygrać to spotkanie – zauważaMariusz Wróbel, trener zespołu z Krasnegostawu. I rzeczywiście, po zmianie stron Start przeważał. Najpierw z karnego, podyktowanego za zagranie piłki ręką przez jednego z zawodników Eko, wyrównał Sadowski, potemChariasztrafił do pustej bramki po doskonałym dośrodkowaniuIwana. – Moim zdaniem ten karny był co najmniej kontrowersyjny – podsumowuje Łągwa.