Pierwszy celny strzał bydgoskiego spotkania oddał po ziemi Łukasz Smektała w 6 minucie, ale Oskar Pogorzelec był na miejscu. W 11 minucie Paweł Gierak podręcznikowym wręcz wślizgiem zabrał piłkę ustawiającemu się w polu karnym Szymonowi Lewickiemu. MKS na pierwszy wypad pod bramkę rywala zdecydował się w 15 minucie. Dośrodkowanie Rafała Niziołka pozostało jednak bez adresata.
- Tempo akcji spadło jak banki na giełdzie - komentował spowodowane upałem leniwe ruchy obu drużyn reporter Radia Opole Adam Wołek. Zanim oba zespoły poszły uzupełnić płyny, formę Pogorzelca sprawdził jeszcze Blažo Igumanović. Czarnogórzanin próbował z wolnego, lecz nasz golkiper doskonałą interwencją przeniósł piłkę nad poprzeczką i była to najlepsza okazja miejscowych podczas początkowych 25 minut.
Woda podziałała ożywiająco na boiskowe poczynania obu ekip, na podopiecznych Andrzeja Konwińskiego w szczególności. Najpierw jednak Maciej Kona minimalnie chybił z 15 metrów. Chwilę później Kamil Drygas musiał wybijać piłkę z linii bramkowej, wyręczając po jednym z dośrodkowań z rzutu rożnego Łukasza Sapelę. Ostatni na bramkę uderzał w tym przypadku Szymon Sobczak.
W tym momencie nastąpił krótki festiwal rogów w wykonaniu naszego zespołu. Po jednym z nich i kapitalnej centrze Rafała Niziołka do siatki bydgoszczan trafił głową Piotr Kasperkiewicz. Zanim do ludzi Mariusza Rumaka dotarła ta wiadomość, przegrywali już 0:2. Nie minęło 120 sekund, kiedy Adam Orłowicz idealnie obsłużył Sebastiana Deję i nasz debiutant w podstawowej jedenastce nie miał problemów, by wpisać się do sędziowskiego protokołu. Oprócz goli z 34 i 35 minuty w tej części gry nic już się nie wydarzyło.
Zanim na dobre rozkręciła się druga odsłona przy Gdańskiej mogło być pozamiatane. Sapela musiał popisać się kapitalną paradą, by obronić techniczną próbę Macieja Kowalczyka. Szkoda, w 50 minucie padł bowiem gol kontaktowy. W polu karnym faulowany był wprowadzony po przerwie Sebastian Kamiński, a egzekucję z 11 metrów wykonał na nas Drygas.
Zawisza ruszył! Następną akcję przeprowadził dla miejscowych Jakub Łukowski, który obsłużył pudłującego w boczną siatkę Jakuba Smektałę. Ten ostatni był współautorem bramki na 2:2. W 65 minucie idealnie zagrał na 7 metr do Szymona Lewickiego, a ten głową oszukał Pogorzelca. Dwie minuty później na placu gry zameldował się Marcin Nowacki, a jego pierwszy kontakt z piłką pozwolił Kluczborkowi odzyskać prowadzenie. Obsłużył go Tomasz Swędrowski, ale to zmiennik MKS-u z zimną krwią wymanewrował bydgoską defensywę.
Dokładnie po 10 minutach biało-niebiescy wrócili z dalekiej podróży. Jak Nykiel przestrzeli dośrodkowanie Igumanovića, pozostanie już tylko jego skrytą tajemnicą. Interwencja meczu miała miejsce w 81 minucie, kiedy Pogorzelec w sobie tylko wiadomy sposób wybronił bombę z ostrego kąta, o którą pokusił się Kamiński. W końcówce Oskar dwoił się i troił. Najbardziej nękał go Łukowski, ale nasz młodzieżowiec nie dał sobie już wbić gola, zostając jednym z największych bohaterów wyprawy do Bydgoszczy.