Relacja z meczu

Autor:

Redakcja serwisu

Utworzono:

06.09.2015

Kiedy ostatni kibice zajmowali miejsca na trybunach MKS mógł już prowadzić. W 7 minucie nasi dostali rzut wolny z lewej strony boiska, za wykonanie którego wziął się Rafał Niziołek. Piłka trafiła do Macieja Kowalczyka, który znalazł się sam przed Hieronimem Zochem. Bramkarz gości wybił piłkę nogami wprost do Łukasza Ganowicza, lecz nasz kapitan fatalnie spudłował. Sytuacja była stuprocentowa podobnie jak kolejna, 60 sekund później. Znów w roli głównej wystąpił "Gana" i znów futbolówka nie znalazła się w siatce, gdyż jego główka była niecelna.

Kolejną szansę na objęcie prowadzenia dostał Michał Kojder w 11 minucie. Nasz napastnik stanął oko w oko z Zochem, strzelił po ziemi, ale golkiper Wigier wybiegł z bramki i obronił. Nasi dalej konsekwentnie tłamsili rywala i od 19 minuty na tablicy świetlnej pojawiło się 1:0. Piłkę z głębi pola otrzymał Maciej Kowalczyk (na zdjęciu), popędził lewą stroną i na raty otworzył wynik. Próby Kowalczyka przedzieliło jeszcze podanie Niziołka, ostatecznie jednak "Kowal" zdjął pajęczynę z suwalskiej bramki i utonął w objęciach kolegów.

Oblężenie bramki przyjezdnych trwało w najlepsze. Zoch w sobie tylko wiadomy sposób wyciągnął następną próbę Kojdera, w 25 minucie. Pół stadionu krzyczało "To niemożliwe!" jak "Kojdi" zamiast rozerwać suwalskie zawieszenie, fatalnie skiksował na 5 metrze. Gdyby podopieczni Zbigniewa Kaczmarka przegrywali w tym momencie różnicą trzech goli, byłby to zdecydowanie najniższy wymiar kary.

30 minuta przyniosła kolejną, fantastyczną akcję biało-niebieskich. Niziołek idealnie, na tzw. krótkim słupku obsłużył odmienianego przez wszystkie już przypadki Kojdera, ale i tym razem na wysokości zadania stanął Zoch, broniąc uderzenie głową z 3 metrów. I znów "gdyby". Gdyby naszemu napastnikowi wszystko "powchodziło", już po dwóch kwadransach byłby królem strzelców zaplecza ekstraklasy.

W 40 minucie odnotowaliśmy pierwszy dreszczyk na plecach. Z dystansu na naszą świątynię przymierzył Łukasz Moneta i sprawdził czujność debiutującego w tym sezonie Krystiana Rudnickiego. Nasz golkiper mimo słonecznych promieni wybronił zmierzającą w okienko piłkę. Bartłomiej Kalinkowski był następnym strzelcem Wigier i przymierzał także z pola, na szczęście niecelnie. Był to zarazem koniec emocji w tej części gry.

- Takiej "setki" Nowacki długo nie będzie miał - mówił już po zmianie stron reporter Radia Opole Adam Wołek. Wszystko za sprawą sam na sam Marcina i piłki posłanej obok lewego słupka. Działo się to w 54 minucie, a w 55 Kowalczyk mógł podwyższyć na 2:0. Idealnego dogrania grającego świetne zawody Niziołka zdobywca pierwszego gola nie wykorzystał, zawisając niejako w powietrzu przy składaniu się do strzału.

Nie dasz? Dostaniesz! Stara piłkarska prawda sprawdziła się co do joty w 68 minucie. Wprowadzony po przerwie Piotr Ruszkul wyłuskał piłkę spod nóg Ganowicza i trafił z 4 metrów. Mimo bezwietrznej pogody suwałczanie złapali trochę wiatru. Ruszkul mierzył z woleja w następnej akcji i gdyby trafił, byłaby to wielka niesprawiedliwość losu, ale też kara za ogrom niewykorzystanych sytuacji z naszej strony.

Od tego momentu mecz stał się brzydki, chłopcy Andrzeja Konwińskiego cyklicznie łapali żółte kartki, jak gdyby odreagowywali frustrację niekorzystnego obrotu sprawy. Na trybuny odesłany został nawet trener bramkarzy Grzegorz Świtała. Bohaterem meczu mógł zostać Kalinkowski. Na dwie minuty przed końcem Wigry egzekwowały wolnego z 17 metrów i tylko dzięki fenomenalnej paradzie Rudnickiego MKS nie został ogołocony ze wszystkich zdobyczy.

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości
Shoutbox
Dołącz do rozmowy ?