Już pierwszy rzut rożny przyniósł gospodarzom gola. W 3 minucie dośrodkowanie Marcosa Garcii Barreno głową z bliska zamknął Grzegorz Bartczak i mógł przyjmować gratulacje od kolegów. Do 19 minuty na placu gry niewiele się działo. Wówczas to Miedź egzekwowała kolejny stały fragment gry. Barreno wrzucił tym razem z wolnego na główkę Błażeja Telichowskiego, który posłał piłkę nad poprzeczką.
4 minuty później miało być 2:0. Prawą stroną przedarł się Wojciech Łobodziński i dokonał tzw. wykładki w kierunku Valerijsa Sabali. Łotysz nie trafił jednak w futbolówkę, która znalazła się na 5 metrze. MKS odpowiedział w 29 minucie. Przed doskonałą okazja stanął Maciej Kowalczyk, który mierzył z narożnika pola karnego, lecz Dawid Smug świetną interwencją uchronił swój zespół przed stratą bramki. Na stadionie panowała już zupełnie inna aura niż na otwarcie zawodów. Nad legnickim obiektem przeszła deszczowa nawałnica, która zmieniła nieco warunki do uprawiania futbolu.
Kiedy wydawało się, że nasza drużyna łapie właściwy rytm, Krystian Rudnicki musiał po raz drugi wyjmować piłkę z siatki. Strzał Barreno w 36 minucie był bardzo precyzyjny, oddany z niewielkiej odległości i nasz bramkarz był bez szans. Kilka chwil później z nieba porządnie gruchnęło, a biało-niebiescy stanęli przed najlepszą swoją szansą w tej części gry. Smuga na raty próbowali pokonać najpierw Michał Kojder, później Kowalczyk i Rafał Niziołek, ale golkiper Miedzi z pomocą nóg dał sobie radę.
Po zmianie stron miejscowi chcieli jak najszybciej załatwić sprawę wyniku. Najpierw Rudnicki ubiegł szarżującego Marquitosa, kilkadziesiąt sekund później z woleja uderzał Telichowski, na nasze szczęście wysoko w trybuny. Na boiskowym zegarze widniała wtedy 55 minuta. Następny kwadrans przyniósł kolejne uspokojenie poczynań obu zespołów. Ludzie Ryszarda Tarasiewicza sprawiać zaczęli wrażenie zadowolonych z obrotu sprawy, tym bardziej, że od 73 minuty Kluczbork radzić sobie musiał w dziesięciu, bez wykartkowanego na żółto i czerwono Sebastiana Dei.
Poradził sobie doskonale. W 77 minucie Smug wyciągnął się jak struna, by odbić przymiarkę Rafała Niziołka, ale wobec dobitki Kowalczyka był już bezradny. Legnica postawiła jednak kropkę nad "i". W 81 minucie sytuacji sam na sam nie zmarnował Łukasz Garguła i mimo chwilowej konsternacji przy Orła Białego, Miedź pewnie zmierzała do zwycięstwa. Kiedy Tadas Labukas trafił na 4:1 w 87 minucie, losy sobotniego starcia były już całkowicie rozstrzygnięte.