Mniej więcej do 20 minuty w Olsztynie karty rozdawał MKS. Nasi chłopcy byli częściej w posiadaniu piłki, lecz dwie próby z dystansu Maciej Kowalczyka w 9 i 18 minucie mijały celu. Najgroźniej pod bramką gospodarzy było w 13 minucie, kiedy z dośrodkowaniem Rafała Niziołka minął się stojący między słupkami Piotr Skiba, jednak nie było komu zamknąć akcji i skierować piłki do pustej bramki.
Po tym okresie do głosu zaczęli dochodzić gospodarze. W 34 minucie o kapitalne uderzenie z dystansu pokusił się Rafał Kujawa. Oskar Pogorzelec wyciągnął się jak struna, ale piłka minęła miejsce, w którym spaja się słupek z poprzeczką. Minutę wcześniej sam przed naszym golkiperem znalazł się Łukasz Suchocki, tym razem nasz reprezentant Polski intuicyjnie odbił piłkę przed siebie.
Podopieczni Mirosława Jabłońskiego okres dobrej gry przypieczętowali w 44 minucie. W nasze pole karne wdarł się przebojem Tomasz Chałas i został nieprzepisowo powstrzymany przez wychodzącego na przedpole Pogorzelca. Skuteczna egzekucja jedenastki w wykonaniu Kujawy odprowadziła obie drużyny do szatni.
Druga odsłona przyniosła okazje do wyrównania. W 56 minucie Michał Kojder technicznie uderzał z wolnego, piłka jeszcze zrobiła kozła i Skiba z wielkim trudem wybił ją na róg. Najlepszą okazję do odwrócenia losów meczu miał Robert Brzęczek w minucie 86. Najniższy na boisku zawodnik uderzał głową i tylko dzięki końcom palców Skiby przy Piłsudskiego było dalej 1:0.
Olsztynianie lepszych sytuacji od "Jurka" w tej połowie nie mieli. Trzeba jednak odnotować bardzo dobre uderzenia z dystansu Kujawy w 73 i Grzegorza Lecha w 75 minucie. W pierwszym przypadku na miejscu był Pogorzelec, w drugim, piłka minimalnie pofrunęła obok naszej świątyni. Już w doliczonym czasie gry sam przed Oskarem znalazł się Dawid Szymonowicz. Pomocnik Stomilu niecelnie lobował, zachowując najmniejszą w rozmiarach wygraną miejscowych.