Pierwsze spotkania nowego sezonu to zawsze wielka niewiadoma. Oba zespoły przeszły spore zmiany kadrowe, lecz w przypadku gospodarzy wpłynęły one głównie na ławkę rezerwowych.
Pniewski Sokół wystąpił w tym meczu ligowym w składzie, w którym nie rozegrał żadnego sparingu. Wszystko to spowodowane było planami wakacyjnymi zawodników. Nie przeszkodziło to jednak, aby już w 4 minucie spróbować objąć prowadzenie nad spadkowiczem z IV ligi.
Po dośrodkowaniu na pole karne przez Wojciecha Góreckiego z niewygodnej pozycji uderzał piłkę głową Maciej Cieślak, a ta wylądowała na poprzeczce. Minutę później kolejną akcję rozegrał Górecki, lecz trochę zabrakło, aby koledzy dotknęli piłkę i umieścili ją w siatce bramki.
Konsekwentne ataki na bramkę szamotulskiej Sparty przyniosły efekt miejscowym w 12 minucie. Piłkę z własnego pola karnego wykopnął Jarosław Ławniczak, a ta trafiła do starszego z braci Cieślaków. Nominalny skrzydłowy niebiesko-czerwonych wypchnął rywala, po czym trącił piłkę górną częścią buta obok wychodzącego Patryka Boczka. Wyprowadził tym samym swój zespół na prowadzenie w spotkaniu.
Dwie minuty od zmiany rezultatu meczu goście przeprowadzili najlepszą jak dotąd akcję. Zaczęło się od kontry, a skończyło na złapaniu piłki przez bramkarza w tzw. koszyk po strzale z prawej strony boiska. Piłkarze ze stolicy powiatu swoich szans szukali głównie w stałych fragmentach gry.
W 20 minucie piłka po wyrzucie z autu trafiła do Rodrigo. Zagraniczny piłkarz przyjezdnych znalazł swoje miejsce w polu karnym i „nastrzelał” Ławniczaka doprowadzając do remisu. Zaskoczyło to miejscowych, bowiem około dwóch minut wcześniej byli blisko podwyższenie prowadzenie, ale piękną paradą w powietrzu po strzale Góreckiego popisał się bramkarz Sparty.
Wielbiciele gry Pinball znaleźli coś dla siebie w tym meczu. Jedenaście minut przed końcem pierwszej połowy piłka wędrowała pod polem karnym niebiesko-czerwonych jak w tej słynnej grze i prawie znalazła miejsce do celu, lecz w ostatniej chwili zmieniła swój tor mijając nieznacznie słupek bramki. W 37 minucie pniewski zespół powiększył swój dorobek bramkowy. Górecki zagrał piłkę w stronę bramki, gdzie została wybita przez rywali. Do strzału przymierzył się Michał Gucia, ale został zablokowany. Poprawka ze strony pomocnika Sokoła okazała się już skuteczniejsza, bowiem piłka wylądowała w bramce.
Kilkadziesiąt sekund przed gwizdkiem sędziego oznajmującego koniec pierwszej części derbów powiatu goście starali się doprowadzić do remisu. Po strzale głową jednego z jej zawodników we właściwym miejscu na linii bramkowej znalazł się Ławniczak ratując zespół przed utratą bramki.
Początek drugiej części meczu zaczął się od ustalenia rezultatu spotkania. Najskuteczniejszy w poprzednim sezonie piłkarz pniewskiego Sokoła – Cieślak zdecydował się na strzał z kilkunastu metrów sprzed pola karnego posyłając piłkę za wysuniętego bramkarza rywali.
Wynik mógł być jeszcze wyższy, ale sędzia główny w 68 minucie odgwizdał pozycję spaloną gospodarzy po akcji zainicjonowanej z rzutu wolnego.
Nieco ponad kwadrans przed ostatnim gwizdkiem arbitra potrzebna była interwencja medyczna po tym jak interweniując wpadł na słupek bramkarz miejscowych. Chwila odpoczynku pozwoliła mu dojść siebie i kontynuować grę. Obydwie drużyny w końcowych minutach starały się zdobyć bramkę, ale swoją pracę fachowo wykonywali obaj bramkarze.