Inauguracja Trampkarzy Starszych w Stalowej Woli była bardzo bogata w emocje. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, żeby ostatecznie przechylić się na korzyść drużyny zdecydowanie lepszej.
Zaczęło się bardzo obiecująco. Prowadziliśmy grę, zepchnęliśmy rywali do głębokiej defensywy, stworzyliśmy kilka bardzo dobrych sytuacji, co w końcu zaowocowało bardzo ładną bramką "Koczkiego". Po strzelonym golu nic się nie zmieniło. Dalej to nasza drużyna wykazywała więcej ochoty do gry. W 29 minucie, niespodziewanie jednak to rywale doprowadzili do wyrównania. Gościom wyszła jedna-jedyna kontra w tej połowie. Był to pierwszy strzał rywali na naszą bramkę. Na szczęście nie zdeprymowało to naszych chłopaków i już 4 minuty później po indywidualnej akcji "Kariego" odzyskaliśmy prowadzenie.
Drugą połowę rozpoczęliśmy znacznie spokojniej. Inicjatywa należała do nas, ale już tak dużego zagrożenia nie stwarzaliśmy. Zawodnicy Polonii wyprowadzili za to drugą kontrę, oddali drugi strzał i wyrównali stan meczu na 2-2. Jednak i tym razem na naszą odpowiedź trzeba było czekać zaledwie 4 minuty. Dwójkowa akcja "Kasterki" i "Urbiego" zakończyła się celnym trafieniem tego pierwszego. Nasi chłopcy zrozumieli wreszcie, że jednobramkowa przewaga nie jest komfortowym wynikiem i bardzo starali się podwyższyć rezultat. Niestety, za każdym razem czegoś brakowało. Albo w ostatniej chwili obrońcy blokowali, albo strzały były nieznacznie chybione, albo na posterunku stawał bramkarz. W tym, naprawdę dobrym okresie naszej gry byliśmy bliscy ... straty trzeciego gola. Zaczęło się od błędu sędziego, który wpadł na naszego kapitana, przez co sprezentował piłkę zawodnikom z Przemyśla. Poszła natychmiastowa kontra w której to "Murzyn" przypadkowo zahaczył przeciwnika. Na nasze nieszczęście znajdował się on już w polu karnym. Decyzja sędziego mogła być tylko jedna - rzut karny na 7 minut przed zakończeniem meczu!!! Ale my mamy "Łukiego". Wyczuł strzelającego przenosząc piłkę końcówkami palców na słupek. W tym momencie mecz się otworzył. Rywale chcieli koniecznie wyrównać a nasi zawodnicy "dobić" polonistów. Stanęło na naszym. "Urbi" "wpuścił w "uliczkę" "Adiego", a ten rozstrzygnął sprawę wyniku.
GRACZ MECZU - ŁUKASZ KONEFAŁ