Przegraliśmy drugi mecz w tym sezonie. Drugi na wyjeździe i drugi z naszą imienniczką - Stalą (wcześniej to była Stal Rzeszów). Mówiąc żartobliwie, należy się cieszyć, że więcej drużyn o tej nazwie w naszej lidze już nie ma.
Gospodarze od pierwszej minuty narzucili wysokie tempo, próbując tym samym zmusić nas do błędu już na naszej połowie. Nasi chłopcy wyglądali, jakby byli nieco zaskoczeni takim obrotem sprawy. Mieliśmy problemy z wyprowadzeniem piłki, ciężko nam było przenieść ciężar gry pod bramkę rywali. Gra częściej toczyła się na naszej połowie. Nie przekładało się to jednak na żadne zagrożenie pod bramką "Łukiego". Z każdą minutą zapał rywali stygł i w momencie kiedy wydawało się, że zaczynamy łapać swój rytm... musieliśmy wyciągać piłkę z siatki. Po rzucie z autu!!! futbolówkę dostał jeden z napastników z Mielca, wpadł w pole karne i zagrał do swojego kolegi z drużyny, któremu pozostało tylko skierować piłkę do bramki. Przy tym golu, źle ustawiona była cała formacja defensywna naszej drużyny. WSZYSCY! Od defensywnego pomocnika począwszy, przez bocznych i środkowych obrońców, aż na naszym bramkarzu skończywszy. Nie rozpamiętywaliśmy jednak zbyt długo tego niepowodzenia i niewiele zabrakło żebyśmy bardzo szybko odpowiedzieli gospodarzom równie skutecznym atakiem. Niestety, rozjemca prowadzący to spotkanie nie zobaczył (nie chciał zobaczyć?) faulu w polu karnym gospodarzy na "Urbim". Podyktował zaledwie rzut wolny, choć miejsce przewinienia było już zdecydowanie w "szesnastce". Nie wiadomo jakby potoczyły się losy tego spotkania. gdybyśmy w tym momencie wyrównali, a tak, dosłownie minutę później, tracimy drugiego gola. Sytuacja zrobiła się bardzo trudna, jednak już w 26 minucie ulega małej poprawie. Po raz kolejny w polu karnym faulowany jest "Urbi" i tym razem sędzia odważył się wskazać na jedenasty metr. Karnego pewnie wykorzystał "Kari". Od tego momentu to my zaczęliśmy mieć przewagę w polu. Brakło jednak czasu by w tej części meczu doprowadzić do wyrównania. Szkoda, bo gra zaczęła się nam układać, a rywale zdawali się coraz bardziej denerwować.
W drugiej połowie nadal nasza drużyna nadawała ton grze. Tylko co z tego, że to my graliśmy, utrzymywaliśmy się przy piłce i ciągle gościliśmy pod bramką gospodarzy, jak to rywale wyprowadzali bardzo groźne kontry i to oni mieli dużo lepsze sytuacje bramkowe. W tym meczu brakowało nam zwyczajnego, piłkarskiego farta. Rywale skutecznie się bronili i inteligentnie wybijali nas z rytmu. Małym pocieszeniem po tym meczu, jest opinia sędziów tego spotkania, którzy w rozmowie między sobą twierdzili, że przegrała w tym meczu drużyna zdecydowanie lepsza (przez przypadek podsłuchałem tę rozmowę idąc za nimi). Trudno, porażki też nam się będą przytrafiać. Walczymy, trenujemy dalej.
GRACZ MECZU - KAROL DZIOPAK