Po bardzo ciężkim spotkaniu pokonaliśmy Ekoball Sanok 3-2.
Rywale szybko się spostrzegli, że boisko na którym będziemy rywalizować jest wąskie, krótkie i bardzo nierówne. Postawili więc na obronę, lokując się (niemalże całą drużyną) na własnej połowie i licząc na to, że uda się wyprowadzić jakąś skuteczną kontrę. Na naszą część boiska nieśmiało zapuszczał się jeden, góra dwóch zawodników Ekoball-u, a nawet i to nie nazbyt często. Dodatkowo od pierwszego gwizdka sędziego w sposób bardzo oczywisty - wręcz ostentacyjny - grali na czas. Niby powinniśmy się już do tego przyzwyczaić, w końcu przeciwko nam tak gra ponad połowa ligowych drużyn, ale... jakoś trudno nam to zrozumieć, zwłaszcza, że mówimy o lidze młodzieżowej. No cóż, plus takich działań jest taki, że możemy przynajmniej poćwiczyć atak pozycyjny, który w piłce nożnej jest jednym z trudniejszych elementów do opanowania. Reasumując - ciężkie, krótkie boisko, rywal zorientowany na grę destrukcyjną. Od początku wiadomo więc było, że jeśli szybko nie strzelimy gola to łatwo nie będzie. Niestety, do w/w problemów, dodać należy kiepską dyspozycję, jaką tego dnia zaprezentowało kilku naszych chłopców. Męczyliśmy się niemiłosiernie. Co prawda mieliśmy kilka fajnych okazji ; ładny strzał w samo okienko "Murzyna" - doskonale obroniony przez bramkarza, uderzenie z najbliższej odległości "Urbiego" - instynktownie obronione przez golkeepera, próba z około 8 metrów "Kasterki" w ostatniej chwili zblokowana przez obrońców, czy próba "Urbiego" zblokowana przez ... "Kasterkę". Generalnie jednak gra bardzo nam się nie kleiła. Było mnóstwo strat, nieprzemyślanych zagrań i niecelnych podań. Na domiar złego w końcówce pierwszej odsłony straciliśmy bramkę. Po nieporozumieniu przy próbie wyprowadzenia piłki z własnej strefy obronnej, tracimy ją tuż przed własnym polem karnym na rzecz napastnika, z czego ten skwapliwie skorzystał i dał swoje drużynie prowadzenie. Ojj, nie było nam w tym momencie do śmiechu. Przegrywaliśmy, graliśmy słabo, a rywalom ten gol tylko dodał animuszu.
W przerwie, trener bardzo spokojnie wytłumaczył naszym zawodnikom co należy (w trybie natychmiastowym) zmienić, żeby móc się po meczu cieszyć ze zwycięstwa. Nie od razu jednak przyniosło to efekty. Początek drugiej połowy był bardzo podobny do tego co widzieliśmy w odsłonie pierwszej. Nasze problemy skończyły się wraz z ... nieudanym dośrodkowaniem "Urbiego". Wrzutka ta zamieniła się w strzał i wpadła idealnie po długim rogu bramki gości. Od tego momentu nastąpiło 6 minut, które wstrząsnęło sanoczanami. Raptem 3 minuty później "Kari" przechwycił piłkę tuz przed polem karnym gości i uderzeniem z dystansu wyprowadził naszą ekipę na prowadzenie. Dopiero w tym momencie chłopaki z Sanoka postanowili wyjść do nas wyżej. Skwapliwie skorzystał z tego "Urbi" (jego występ w tym meczu stał pod znakiem zapytania, ponieważ jeszcze w czwartek leżał w łóżku z blisko 40-stopniowa gorączką). Wpadł on w pole karne, zakręcił obrońcami i wrzucił piłkę idealnie na głowę naszego kapitana. To właśnie jest piłka, w 6 minut z 0-1, zrobiło się 3-1. Ale to jeszcze nie był koniec emocji w tym spotkaniu. Rywale nie odpuszczali i chwilę później zrobiło się 3-2! Próbowali nas przycisnąć, ale to my mieliśmy więcej z gry i stworzyliśmy sobie kolejne, dwie świetne sytuacje. Jednak ani "Kulce", ani "Łysemu" nie udało się ich wykorzystać.
Cieszy zwycięstwo, cieszą 3 pkt, cieszy fakt, że potrafiliśmy wybrnąć z trudnej sytuacji jaka się wytworzyła podczas tego meczu. Najbardziej cieszy chyba jednak to, że najprawdopodobniej zagraliśmy po raz ostatni na tym boisku. Odnowione zostały dwa boiska treningowe na naszym stadionie (i to na nich zagramy ostatnie dwa spotkania w tej rundzie), a trzecie, pełnowymiarowe ze sztuczną nawierzchnią "rośnie w oczach" i już pod koniec listopada powinno być oddane do użytku. Wszystko zaś co nie cieszy, będziemy poprawiać na treningach.
GRACZ MECZU - KAROL DZIOPAK