W zasadzie od pierwszych minut tego spotkania rekordziści walczyli nie tyle z Gwiazdą co z własną nieskutecznością. Na bramkę strzeżoną początkowo przez Aleksandra Waszkę, a potem Dawida Barteczkę biało-zieloni już w pierwszej połowie oddali bardzo dużą ilość strzałów. Stojący po drugiej stronie boiska Bartłomiej Nawrat z reguły setnie się nudził, dość powiedzieć, że w pierwszej części gry rudzianie oddali jeden (!) celny strzał na bramkę gości. Jego autorem był Jewgenij Danilejko, który zaskoczył bielskiego golkipera strzałem z 17 metrów i niespodziewanie miejscowi objęli prowadzenie, które utrzymali do gwizdka oznaczającego przerwę.
Po zmianie stron obraz gry nie zmienił się wcale, z każdą minuta bielszczanie powiększali swoją przewagę, raz za razem strzelając na bramkę Barteczki. Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że gospodarze również stworzyli trzy znakomite sytuacje do strzelania kolejnych bramek. Bartłomiej Nawrat musiał interweniować m.in w sytuacji sam na sam z Jackiem Hewlikiem czy strzale Dmytro Drozda, po którym sparował piłkę na słupek. Oczywiście zdecydowanie łatwiej wymienić jest okazje bramkowe dla Gwiazdy, bo tych tych stworzonych przez graczy Rekordu wszystkich opisać nie sposób.
Najważniejsze jednak, że nasi zawodnicy swą strzelecką niemoc w końcu przełamali. W 26 minucie, grający non stop pressingiem biało-zieloni odebrali piłkę rywalom w okolicy ich pola karnego, podanie Radka Polaska do Pawła Machury, który z bliska dopełnił formalności. Następne trafienie to w równym stopniu zasługa Michała Marka i Douglasa, co bramkarza z Rudy Śląskiej. Spisujący się do tego momentu świetnie młody gracz gospodarzy, popełnił pierwszy poważny błąd skutkujący utratą bramki – zderzył się przy próbie interwencji z kolegą z obrony, co natychmiast wykorzystał M. Marek zgrywając piłkę do Douglasa. Bielski Brazylijczyk strzałem z woleja posłał piłkę do opuszczonej przez bramkarza bramki. Kiedy w 39 minucie Wojciech Łysoń pokonał Barteczkę po raz trzeci, wydawało się, że będziemy mogli odetchnąć. Nic bardziej mylnego – raptem 12 sekund później, bielscy obrońcy zostawili zbyt dużo swobody Arielowi Piaseckiemu, który strzałem z „przerywanej” zdobył kontaktową bramkę. Rudzianie rzucili się do ataku, ale ich starania rozwiał ostatecznie kolejny błąd Barteczki, po którym Roman Wachuła z bliska ustalił końcowy rezultat tego spotkania.
Bardzo dobry mecz w wykonaniu naszego zespołu, przyczepić się można wyłącznie do słabej finalizacji podbramkowych sytuacji. Na szczęście udało się w drugich dwudziestu minutach zdobyć wystarczającą ilość bramek, by sprawiedliwości stało się zadość – wygrała drużyna zdecydowanie lepsza.
MH