Wraz z ostatnim gwizdkiem arbitrów dzisiejszego spotkania, skończyły się w zasadzie nadzieje rekordzistów na zdobycie mistrzowskiego tytułu. W bezpośrednim starciu z liderem ekstraklasy zostali bezlitośnie wypunktowani i tym samym spadli na trzecie miejsce dające prawo gry o medal, ale niestety ten z najmniej cennego kruszcu. Już pierwsza minuta przyniosła gościom prowadzenie – wyrzut piłki przez Dariusza Słowińskiego do Daniela Krawczyka, który strzałem z woleja, lekkim ale precyzyjnym posłał piłkę do siatki obok Bartłomieja Nawrata. Jednak po 27 sekundach akcję Jana Janovskiego i Pawła Machury skutecznie wykończył Radek Polasek i mecz rozpoczął się niejako od nowa. Niestety, ilość indywidualnych błędów biało-zielonych w pierwszych dziesięciu minutach meczu była zbyt duża, by móc mieć nadzieję na korzystny rozwój wypadków. Trzeba jednak podkreślić, że goście byli „do bólu” skuteczni, wykorzystując w tej fazie spotkania praktycznie każdą okazję bramkową. Z czasem rekordziści grali coraz lepiej, raz po raz strzelając na bramkę Słowińskiego, który bronił bardzo dobrze i ze sporą dozą szczęścia, bowiem kiedy już nie był w stanie odbić piłki w sukurs przychodzili mu koledzy, dwukrotnie wybijając piłkę z linii bramkowej. Do końca pierwszej części gry bramkarz zduńskowolan pokonać się nie dał, a bielszczanom pozostało dwadzieścia minut na ewentualne odrobienie strat.
Byłoby o to zapewne zdecydowanie łatwiej, gdyby w 30 sekundzie drugiej połowy gola zdobyłArtur Popławski, który najpierw ograł obrońcę, potem bramkarza przyjezdnych ale trafił w słupek. Chwilę później strzał Machury broni Słowiński, a dobitka gracza Rekordu minęła bramkę. Gatta odpowiedziała strzałem Arkadiusza Szypczyńskiego w słupek, a następnie biało-zieloni powrócili do marnowania kolejnych okazji strzeleckich. Wyborne okazje mieli m.in. Polasek (dwukrotnie),Wojciech Łysoń oraz Machura po rozegraniu rzutu rożnego - wszystkie zostały zmarnowane. Osiem minut przed końcem meczu na grę z wycofanym bramkarzem zdecydował się trener Andrzej Szłapa, jednak także ten manewr nie przyniósł powodzenia. Jak należy zdobywać bramki pokazali natomiast goście, którzy w drugiej połowie meczu oddali cztery celne strzały, z których aż trzy znalazły drogę do bramki strzeżonej przez Nawrata.
Zasłużona, być może trochę zbyt wysoka wygrana drużyny ze Zduńskiej Woli. Z kolei rekordziści zostawili na boisku sporo zdrowia, grając do samego końca bardzo ambitnie. Niestety tylko tymi walorami odnieść zwycięstwa się nie da, a innych argumentów po prostu dziś zabrakło.