Gdybyśmy po pierwszej połowie meczu z Sokołem Zbrosławice prowadzili kilkoma bramkami, to nikt nie miałby prawa narzekać (może nie było mnóstwo sytuacji, ale za to nasza duża dominacja). Stało się jednak inaczej. Zdobyliśmy jednego gola, a w drugiej połowie momentami było gorąco. Na szczęście dowieźliśmy do końca 1:0.
Zaczynamy dobrze, a z czasem jest jeszcze lepiej. Utrzymujemy się przy piłce, rozgrywamy, szybko przerywamy akcję rywali, tylko pod bramką rywali jakoś nie wygląda to różowo. W zasadzie w pierwszej połowie warte wspomnienia są gol strzelony głową przez Pawła Wierzbowskiego po wrzutce Mateusza Kandziory z rzutu rożnego oraz dobry strzał Kamila Siwarskiego, który perfekcyjnie broni bramkarz rywali. Rywale w tej połowie odpowiadają tylko strzałem z daleka, po którym Mirosław Zagórski miał trochę problemów, ale ostatecznie sobie z nim poradził.
Drugą połowę zaczynamy gorzej niż pierwszą. Rywale nas przyciskają i mimo, że specjalnie nie mają sytuacji, to jednak jakieś tam strzały oddają, które przy dużej dozie pecha/szczęścia (zależy z perspektywy kogo patrzeć) mogły by wpaść do bramki. Z przodu odpowiadamy kontrami, ale dobre sytuacje marnują Jakub Jeżycki, Patryk Huras czy też Siwarski, który ładnym strzałem zmusza bramkarza rywali do sporego wysiłku.
Wreszcie na sam koniec rywale mają piłkę meczową, po wydawałoby się kilkumetrowym spalonym, ale na nasze szczęście w sytuacji sam na sam lepszy Zagórski. No jeszcze przed końcem meczu marnujemy rzut wolny z 16 metra. Uderzał Adam Pytlik, ale bez powodzenia. Podsumowując, dobry mecz, chociaż szkoda, że nie udało nam się dobrej dyspozycji z pierwszych 45 minut przenieść na drugą połowę.