Mecz rozpoczął się od sytuacji Roberta Ślęczki, który już w pierwszych sekundach spotkania próbował wbić piłkę na długi słupek bramki rywali, jednak jego podanie nie znalazło adresata. Po tej próbie na parkiecie nastąpiła chwila chaosu, obie drużyny próbowały dostosować warunki gry pod swoje dyktando, trwała zażarta walką o dominację. Lepiej wyszli z niej gospodarze, którzy w piątej minucie oddali dwa bardzo silne strzały w kierunku bramki Zachariasza, na nasze szczęście minimalnie niecelne. Chwilę później nasz bramkarz faulował napastnika rywali po za polem karnym za co otrzymał żółty kartonik. Po momencie przewagi Rzeszowian do głosu doszła nasza drużyna. Świetne podanie od Marcina Czecha na bramkę zamienił Adam Przeniosło dzięki czemu objęliśmy prowadzenie. Kilkanaście sekund później drugą bramkę mógł dołożyć Korzeniowski ale dwukrotnie trafił w bramkarza z bardzo bliskiej odległości. Niespełna dwie minuty po tym zdarzeniu ponownie sprawdziła się stara zasada iż niewykorzystane sytuację się mszczą. Najpierw w 12 minucie Heiro wyrównało stan spotkania aby dwie minuty później wyjść na prowadzenie 2:1. Jak by tego było mało nasza drużyna popełniła również piąty zespołowy faul i musiała się od tego momentu bardzo pilnować. Bliski wyrównania wyniku był Daniel Klim, który po obrocie z piłką trafił w słupek. W 17 minucie sędzia odgwizduje nasz szósty faul, który skutkuje przedłużonym rzutem karnym. W naszej bramce na ten stały fragment gry pojawił się Jakub Machlowski ale niestety nie udało mu się obronić strzału przeciwnika i mieliśmy 3:1. LEX Kancelaria zdążyła odpowiedzieć jeszcze przed przerwą gdy po pressingu w wykonaniu Czecha zawodnik rywali wykonuje bardzo złe podanie, które ląduje pod nogami Adama Przeniosły, ten bez najmniejszego zastanowienia korzysta z prezentu i zdobywa swoją drugą bramkę w meczu. Do szatni zespoły schodziły przy wyniku 3:2 dla gospodarzy.
Podobnie jak Panie w sobotę, tak samo Panowie w niedzielę na drugą połową wyszli pełni zapału, energii i chęci odrobienia strat. Od samego początku tej części spotkania to Słomniczanie dyktowali warunki gry. Swoją szansę na hat-tricka miał Przeniosło w sytuacji jeden na jeden z bramkarzem. Gospodarze nastawili się na granie z kontry. Taktyka okazała się bardzo dobra. W 25 minucie byli bliscy szczęścia gdy ich napastnik wbijał piłkę wzdłuż naszej bramki. Dwie minuty później nie zabrakło im już niczego, po naszej stracie piłki zawodnicy Heiro rozegrali bardzo ładną akcję zakończoną klepką i bramką na 4-2. Kilkanaście sekund później dołożyli kolejne trafienie odskakując nam na trzy bramki różnicy. Wielu osobom wydawać by się mogło, że gdy drużyna na osiem minut przed końcem spotkania przegrywa trzema bramkami na wyjeździe to nie ma czego szukać dalej w spotkaniu i może powoli zacząć wywieszać białą flagę. Na szczęście takie podejście nie ma miejsce w drużynie LEX Kancelarii. Nasi zawodnicy wraz z trenerem nie poddali się nawet na moment. Miłosz Kocot od razu po stracie bramki na 5-2 postanowił spróbować wariantu gry z wycofanym bramkarzem. W 35 minucie nasi rywale popełnili szósty faul. Do przedłużonego rzutu karnego podszedł Adam Przeniosło, trafił i skompletował tym samym hat-tricka. Podopieczni trenera Kocota poszli od razu za ciosem, gospodarze zaczęli grać gorzej taktycznie niż do tej pory i nerwowo przez co popełnili kolejny faul. Swoją drugą szansę na bramkę z przedłużonego rzutu karnego dostał Przeniosło i ponownie ją wykorzystał. Cztery minuty przed końcem mieliśmy tylko jedną bramkę straty do rywali. Odrobiliśmy ją nieco ponad minutę przed końcem gdy Przeniosło strzelił swoją piątą bramkę po podaniu Klima. To co jeszcze kilka chwil temu wydawało się nie możliwe stało się prawdą. LEX odrobił straty i na minutę przed końcem remisował z Heiro 5:5. Trener Kocot postanowił zaryzykować i powalczyć o pełną pulę, w dalszym ciągu grając w przewadze. Zagranie to opłaciło się. Mimo, że sama gra w przewadze nie przyniosła bramki to na dwadzieścia sekund przed końcem Adam i uwaga - tym razem nie Przeniosło a Wędzony trafił do bramki wyprowadzając Słomniczan na prowadzenie. Wielki wybuch radości na ławce gości został jednak ostudzony ponieważ do końca zostało jeszcze dwadzieścia sekund. Na szczęście rywale nie mieli już sił i pomysłu na zdobycie bramki.