Spotkanie z lokalnym rywalem - Błękitem Żołynia było ostatnią okazją tej jesieni do poprawienia dorobku punktowego w ligowym zestawieniu. Początek spotkania to ku zdziwieniu sympatyków gospodarzy stuprocentowa sytuacja bramkowa, której nie wykorzystał Damian Cyburt. Kolejne minuty przynosiły dominację zawodników Błękitu, którzy raz po raz wykorzystywali błędy defensywy Brzegu i dochodzili do dogodnych sytuacji. Między 14 a 21 minutą żołynianie po fatalnych błędach defensywy i bramkarza przyjezdnych zdobywają trzy bramki. Kolejne akcje przynoszą kolejne znakomite sytuacje Błękitu. W 30 minucie jedna z okazji zostaje zamieniona na bramkę przez skrzydłowego gospodarzy, który tym samym skompletował klasycznego hat tricka. Kilka minut później po faulu na Wojciechu Leśniaku podyktowana zostaje jedenastka. Rzutu karnego nie wykorzystał doświadczony Marek Piekarz, który kilka chwil później musiał opuścić plac gry z powodu rozcięcia głowy. W jednej z kolejnych sytuacji później Brzeg dopiął swego i za sprawą grającego trenera zdobywa bramkę.
Początek drugiej odsłony to nieco lepsza gra Brzegu. Do sytuacji strzeleckiej po raz kolejny dochodzi Cyburt, lecz jego strzał z 5 metrów ląduje wysoko nad bramką. Gospodarze coraz częściej zaczynali dochodzić do stuprocentowych akcji, które powinni zamienić na gola, lecz również brakowało celnego strzału. Groźne strzały białobrzeżan nie przynosiły zamierzonego efektu i lądowały obok bramki lub w rękawicach dobrze dysponowanego bramkarza Błękitu. Co się odwlecze to nie uciecze. W 83 minucie skrzydłowy gospodarzy precyzyjnym strzałem pokonuje Bartosza Kopcia, który w przerwie zmienił Pawła Łuksika i ustala wynik spotkania na 5:1 dla Błękitu.