Pierwsza połowa nie zapowiadała takiego obfitego w gole spotkania. Mecz był raczej spokojny, aczkolwiek rywale już na początku mogli wyjść na prowadzenie - na nasze szczęście dobrze ustawiony był w bramce Marcin Nowakowski. Jednak w 25. minucie goście dopięli swego i wyszli na prowadzenie. Kilka minut później wskutek faulu jednego z zawodników Victorii kontuzji doznał nasz kapitan, Damian Szczytowski. Tuż przed przerwą Hetman doprowadził do wyrównania za sprawą Michała Kujawy, który popisał się świetną indywidualną akcją. Do przerwy było więc 1:1.
To co się wydarzyło w pierwszym kwadransie drugiej połowy, trudno logicznie wytłumaczyć. W ciągu tych piętnastu minut padło... sześć bramek! Zaczęło się bardzo dobrze dla nas, gdyż trzy minuty po wznowieniu gry bramkę dającą prowadzenie strzelił wprowadzony za Szczytowskiego Wiktor Uciński. W 51. minucie kontuzji doznał kolejny z naszych zawodników - Patryk Małkowski. Minutę później, gdy chwilowo graliśmy z konieczności w "dziesiątkę", goście wyrównali stan meczu, a po kolejnych kilkunastu sekundach wyszli na prowadzenie. Niespełna dwie minuty później udało nam się wyrównać, kiedy to błąd obrońcy rywali wykorzystał Dominik Kamieniak. To koniec strzelaniny? Nic bardziej mylnego! Kolejne dwie minuty później goście znów wyszli na prowadzenie, a po następnych trzech minutach prowadzili już 5:3. Jakby tego było mało, w 69. minucie Victoria odskoczyła jeszcze bardziej, zdobywając bramkę na 6:3. Hetman był w stanie odpowiedzieć już tylko jedną bramką - na cztery minuty przed końcem do siatki rywali trafił Michał Stobieniecki.