Relacja z meczu

Autor:

Redakcja serwisu

Utworzono:

19.10.2015

Na pierwszy celny strzał katowickiego starcia beniaminków czekaliśmy do 20 minuty. Oddał go pomocnik gospodarzy Michał Gałecki i był niezły, piłka szybowała pod poprzeczkę, ale Oskar Pogorzelec był na miejscu. Do tej pory spotkanie nie było porywające i wyglądało raczej na wzajemne badanie sił.

W 26 minucie w polu karnym padł powracający do podstawowej jedenastki Kamil Nitkiewicz. Faul Raula Gonzaleza budzić mógł wiele kontrowersji, lecz prowadzący zawody Mateusz Złotnicki wymownym gestem wskazał na "wapno". Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Rafał Niziołek i MKS objął prowadzenie. Nasi poszli za ciosem. W 33 minucie bezpośrednio z rzutu wolnego uderzał Marcin Nowacki i debiutujący w 1 lidze młodziutki Maciej Raniowski zmuszony został do pokazania próbki swych umiejętności, zdając ten egzamin na piątkę.

Rozwój otrząsnął się w 37 minucie. Po centrze aktywnego Tomasza Wróbla z kornera groźnie główkował Łukasz Kopczyk, Pogorzelec złapał jednak piłkę. 5 minut później w doskonałej okazji znalazł się z kolei Robert Tkocz, któremu tacę z futbolówką zaserwował właśnie Wróbel. Rozgrywający miejscowych odchylił się zbyt do tyłu i na nasze szczęście spudłował. To były wszystkie emocje pierwszych 45 minut.

Dostarczyła ich 52 minuta. Najpierw w kluczborskie pole karne wbiegł Wróbel i wycofał do Sebastiana Gielzy. Ten będąc sam na 7 metrze nieczysto trafił w piłkę, choć i tak odbiła się ona od poprzeczki. Nasi chłopcy natychmiast skontrowali. W swoim stylu na bramkę katowiczan popędził Maciej Kowalczyk, akcję zakończył strzałem po ziemi, tyle że obok prawego słupka. Taki sam los spotkał uderzenie Niziołka w minucie 57. Tym razem "Kowal" wystąpił w roli asystenta.

Chwilę później znów Gielza i znów znakomita okazja do wyrównania. Napastnik w zielono-czarnym stroju stał jeszcze bliżej linii bramkowej, ale w ostatniej chwili został zablokowany. W 62 minucie mogło być po zawodach. Dośrodkowanie Nowackiego głową wykończył Michał Kojder, lecz zabrakło mocy, by Raniowski mógł się pomylić. Po dwóch niecelnych próbach Gonzaleza i Baloguna miejscowi kibice unieśli ręce w górę. W 73 minucie wolnego dla gospodarzy bił Tkocz, trafił w boczną siatkę czym zmylił widownię i swojego trenera Mirosława Smyłę, który aż podskoczył z radości.

Jego podopieczni bardzo ambitnie dążyli do odrobienia strat i momentami gra toczyła się wyłącznie na stronie z zegarem. W 87 minucie bardzo niebezpiecznie i minimalnie obok składania słupka z ziemią główkował wprowadzony na zmianę Filip Kozłowski i to było "na Wujku" wszystko. W końcówce Smyła nie wytrzymał po tym, jak w szesnastce spychany był Gielza i odesłany został na trybuny.

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości
Shoutbox
Dołącz do rozmowy ?