Kolejna porażka po bardzo słabej grze.
Po mimo wszystko pechowej porażce z Błękitem Cyców, przyszła kolejna porażka seniorów. Ulegli oni na wyjeździe drużynie ze Skrobowa 1:5. Tym razem wynik również mogliśmy usprawiedliwiać nieobecnością Kamila Gołębiowskiego, Mikołaja Firleja, Piotra Pinkiewicza, Patryka Prażmo, którzy odgrywają znaczące role w garbowskiej drużynie. W środę 1 maja wszyscy, którzy udali się na boisko w Garbowie myśleli zapewne "do trzech razy sztuka". Każdy liczył na korzystny rezultat tym bardziej, że przeciwnik był jak najbardziej w naszym zasięgu. Z całym szacunkiem dla rywala, Wodnik Uścimów powinniśmy pokonywać na własnym boisku. Swoich szans upatrywaliśmy w powrocie wcześniej nieobecnych zawodników. Brakowało jedynie Łukasza Marciniaka (uraz) i Kamila Gołębiowskiego i stąd w bramce stanął Ryszard Zielonka, od którego nie należy oczekiwać cudów z racji wieku, a wypada raczej podziwiać nadal wielką ochotę do gry w piłkę.Poziom gry drużyny z Uścimowa był bardzo słaby ale naszej drużyny wręcz tragiczny używając delikatnego określenia. Nadziei na dobry wynik należy upatrywać w dobrej grze całego zespołu, tak by bramkarz nie miał okazji do interwencji a nie liczyc że to bramkarz wygra nam mecz. Zawisza nie rozpoczął meczu rewelacyjnie, ale mimo to można było odnieść wrażenie, że to spotkanie można wygrać. Z czasem coraz bardziej rzucała się w oczy niedokładność podań i niezbyt dobra organizacja gry obronnej. Goście dostawali za dużo miejsca i zdążyli napędzić nam strach. Na szczęście zawodnik Wodnika trafił do siatki, będąc na pozycji spalonej. Wszyscy sympatycy zgromadzeni na garbowskim obiekcie przypomnieli sobie stare, garbowskie porzekadło piłkarskie, że Zawisza pozwala zdobywać przeciwnikom "łatwe" bramki, a sam musi się niebywale namęczyć, by trafić do bramki. I tak właśnie się stało. Zaczęło się od niedokładnego (któregoś z kolei!) podania w środku pola, następnie piłka została posłana za plecy obrońców i zawodnik z Uścimowa dopelnił formalności. Wyrównać mógł Paweł Dąbrowski, lecz z bliskiej odległości nie był w stanie skierować piłki do siatki. Zawisza grał słabo, zawodnicy sprawiali wrażenie pogubionych na boisku. Tak więc pierwsza połowa bardzo rozczarowała. Druga część meczu zaczęła się od wypadów gości pod bramkę Zawiszy, lecz pudłowali w dogodnych sytucjach. W końcu nadeszła upragniona chwila. Tomasz Plecha kopnął futbolówkę z rzutu wolnego mocno i płasko, a w polu karnym jeden z zawodników interweniował tak nieporadnie, że zmylił własnego bramkarza i dał nam gola. Gdy wszyscy myśleliśmy, że kolejne gole to tylko kwestia czasu, dostaliśmy bardzo szybko kolejny cios. Znów za dużo miejsca miał zawodnik gości i strzałem czubkiem buta ze skraju pola karnego ponownie wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Chwilę później nadzieję w serca wszystkich sympatyków Zawiszy wlał duet Janczyk - Dąbrowski, co skończyło się golem tego drugiego. Była to niestety jedna z niewielu dobrze zorganizowanych akcji Zawiszy. Znów myśleliśmy, że przechylimy szalę zwycięstwa na swą korzyść, ale bardzo szybko przyszło rozczarowanie. Goście robili z garbowską obroną co chcieli i strzelali jak chcieli. Zachowanie drużyny z Garbowa przypominało walenie głową w mur. Zawisza skończył mecz z bagażem pięciu goli, a dwie ostatnie bramki, to chyba efekt ewidentnego braku ochoty do gry. Są takie dni, że coś może się nie udawać, ale Zawisza zagrał ostatni mecz bardzo, bardzo słabo i co do tego nie ma się co oszukiwać. Ten kto liczył niedokładne podania na pewno szybko stracił rachubę. Błędów było bez liku. Również nie wszystkie zmiany były trafione. Niektóre z nich nawet osłabiły zespół. Bolączką Zawiszy na pewno jest gra obronna, a dodatkowy problem stanowi obsada bramki. Był to niestety kolejny nieporadny mecz w wykonaniu Zawiszy. Odkąd drużynę objął Piotr Białkowski, ta na początku zaczęła osiągać dobre wyniki, lecz bardzo szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. Ciężko znaleźć przyczyny słabej postawy graczy Zawiszy w ostatnich meczach. Na pewno rachunek sumienia musi zrobić sobie każdy z zawodników. Personalnie skład nie wydaje się słaby, a mimo to wyniki są rozczarowujące.