Podobnie jak w poprzednich spotkaniach, zawodnicy z pod szyldu LEXA mieli od początku atakować rywali wysokim pressingiem aby szybko odzyskiwać piłkę,tworzyć sytuację bramkowe po tych przejęciach i "ustawić" sobie mecz dwoma-trzema golami. Pierwsze dwa założenia się sprawdzały. Wysoki pressing prowadził do wielu odbiorów piłki, te były zamieniane najczęściej na strzały z kilku/kilkunastu metrów, które blokowali zawodnicy rywali. Sami nastawieni byli na granie z kontry. W czwartej minucie po jednym z takich wypadów Przeniosło wybijał głową piłkę lecącą w światło bramki. Ósma minuta przyniosła otwarcie wyniku. Artur Ząbek przechwycił piłkę w okolicach połowy boiska i szybko zdecydował się na strzał w kierunku bramki rywala. Piłka po rękach bramkarza znalazła drogę do bramki. 1:0. Kolejną dogodną sytuację na zdobycie bramki miał Klim, który trafił w słupek po świetnym podaniu od stojącego dziś w naszej bramce Machlowskiego. O ile w sobotę trzynasta minuta była dla nas szczęśliwa to wczoraj już raczej nie koniecznie. Właśnie w tym momencie rywale wyprowadzili świetną kontrę zamienioną na bramkę wyrównującą. Gdy wydawało się, że na przerwę drużyny zejdą remisując Łukasz Nocoń wykorzystał swoją sytuację i dał naszej drużynie prowadzenie 2:1.
Druga połowa to "bicie głową w mur" naszego zespołu. Rywale bronili się niesamowicie ambitnie dobiegając do każdej piłki, walcząc o każdy możliwy centymetr boiska. Nasza drużyna próbowała zdobyć kolejną bramkę aby w końcówce nie drżeć o wynik. Jednak atak pozycyjny nie był wczoraj naszą mocną stroną. Rywale podobnie jak w pierwszej części, wyprowadzali bardzo groźne kontry. W dwudziestej ósmej minucie byli bliscy szczęścia, gdy po ich strzale piłka minimalnie minęła słupek naszej bramki. Na sześć minut przed końcem spotkania Pater mógł strzelić swoją bramkę ale trafił w słupek. Ostatnie sześćdziesiąt sekund Vamos zdecydowało się grać z wycofanym bramkarzem, mimo tego że rzucili wszystko na jedną kartę - wynik spotkania się nie zmienił.