Spotkanie z Wardromem rozpoczęliśmy znowu z poślizgiem. Sędzia drobiazgowo sprawdzał dokumenty zawodników obu drużyn tłumacząc, że nie chce dostać kary za niesprawdzenie uprawnień....( szkoda, że w meczu Legii nikt tego nie sprawdzał ). No więc rozpoczęliśmy z prawie 20 minutowym poślizgiem ale nie wybiło nas to z rytmu. Pierwsza akcja i powinno być już 1-0 dla nas. Długa piłka w kierunku Piotra Siwkowskiego jednak bramkarz jest szybszy i łapie piłkę ale...łapie ją tak niefortunnie, że wypada mu z rąk. Dopada do niej Piotrek jednak piłkę zmierzającą w światło bramki blokuje jeden z obrońców. W początkowej fazie zdecydowanie przeważamy, goście mają problemy z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy. My jednak nie stwarzamy klarownych sytuacji. Z dystansu próbuje Mateusz Karolak jednak pierwszy strzał mija bramkę a w drugim lepszy jest bramkarz. Ataki na bramkę gości idą jeden za drugim ale brakuje przysłowiowej kropki nad i. Po jednym z rzutów różnych z piłką na 3 metrze mija się Maciek Łopacki i na tablicy jest nadal 0-0. Goście mają w tym czasie bardzo mało okazji - ich ataki skutecznie kasuje nasza obrona. Goście strzelają nawet bramkę w 35 minucie ale sędzia słusznie odgwizduje spalonego ( akurat był w tej sytuacji doskonale ustawiony ). Pomimo zdecydowanej przewagi nie jesteśmy w stanie strzelić bramki więc na przerwę schodzimy z wynikiem 0-0.
Na drugą połowę wychodzimy z 2 zmianami - za kontuzjowanego Marcina wchodzi Hubert, w miejsce Grześka wchodzi Amadeusz. Wraz z rozpoczęciem drugiej połowy gra zdecydowanie się wyrównała. Goście zaczęli fajnie grać piłką i coraz częściej przedostawali się pod nasze pole karne. My natomiast za bardzo chcieliśmy, a jak się za bardzo chce to nie wychodzi. Nasza gra w tym okresie jest coraz bardziej nerwowa i chaotyczna. Nie oznacza to, że nie mieliśmy sytuacji. Dobrą sytuację miał Amadeusz jednak zwlekał z decyzją i w efekcie jego niezdecydowanie wykorzystał obrońca. Dobrą sytuację miał też Piotrek Siwkowski jednak minimalnie szybszy okazał się bramkarz gości. Zwycięsko wyszedł on także z pojedynku z Mateuszem Karolakiem, który próbował go lobować ale niestety bramkarz wyłapał piłkę. Szansy nie wykorzystał też Krzysiek Grochalski, którego strzał zablokowali obrońcy. A jak mówi pewne porzekadło piłkarskie?? a no mówi, że niewykorzystane sytuacje się mszczą.... No i tak było. Najpierw w 80 minucie długa piłka po prawej stronie boiska, wydaje się, że z akcji nic nie będzie bowiem obrońcy asekurują lot piłki. Do piłki startuje Mirek i .....nagle moment zawachania...wykorzystuje go Szymon Skręt, który pięknym szczupakiem pakuje piłkę do naszej bramki. Ten sam zawodnik dobija nas w 90 minucie kiedy to z około 20 metrów pakuje piłkę w okienko krótkiego rogu bramki. Obie bramki przepięknej urody. Chwilę potem sędzia gwiżdże po raz ostatni i pozostaje przełknąć gorycz porażki.
Kilka słów trzeba jednak powiedzieć o sędziowaniu. Sędzia - S. Skórka to negatywny bohater niedzielnych zmagań. W tym miejscu będę mocno obiektywny i moje zdanie potwierdzą pewnie gracze z Jamielnika ( pomimo, że wygrali). Po prostu poziom gwizdania był żałośnie niski. Sędzia zupełnie nie panował nad tym się działo na boisku. Cieszymy się, że nie chciał dawać nam kartek ale poprzez to gra nie przypominała meczu. Na boisku leciały epitety i wyzwiska pomiędzy zawodnikami, sędzia usłyszał też kilka wiązanek na swój temat. Nie brakowało też złośliwych zagrań. Sędzia nie widział karnego dla nas po zagraniu ręką obrońcy gości, nie widział karnego po faulu naszego stopera ( który będąc obiektywnym powinien skończyć mecz z czerwoną kartką ). Tak naprawdę zawody powinny skończyć się z ilością min 5 kartek dla każdej z drużyn i wyszłoby to na dobre dla widowiska. Jednak sędzia ich nie pokazywał. Było to min przyczyną naszej porażki. Zamiast komentować decyzje sędziego trzeba było grać, zamiast denerwować się na niego trzeba było grać. Ale niestety po raz kolejny okazało się, że mamy trochę podpalone głowy. Gracze z Jamielnika natomiast okazali się bardziej wyrachowani. Też wkur....się na błędy sędziego ale dalej grali swoje i szukali szansy. A jak ją dostali to ją wykorzystali. I tyle...albo aż tyle.
Dziękuje drużynie przeciwnej za mecz, przepraszam za niepotrzebne nerwy i życzę powodzenie w kolejnych meczach.